niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział piąty: Zwęglony motyl



"Dotykam gwiazd
Jeśli stoję na twoich ramionach"
~ Cause You Belive


                Wybiegła z kuchni najszybciej jak tylko potrafiła, gdy usłyszała donośny głos chłopaka. Dostrzegła Natalię i Leona schodzących po schodach i Federico, który najwyraźniej pojawił się w kawiarni, kiedy ona pomagała zmywać naczynia. Otrzepała dłonie z wody i wygładziła fałdę na zadrukowanej kolorowymi kropkami spódnicy. 
– Jak było? Wygrałeś coś? Komuś się spodobało? – podekscytowana podbiegła do przyjaciela i zasypała go stertą pytań, chociaż nie koniecznie na każde z nich oczekiwała odpowiedzi. Zależało jej jedynie aby dowiedzieć się czegokolwiek na temat konkursu.
– Chyba poznałem dziewczynę. – wyznał z szerokim uśmiechem na ustach i rozmarzony opadł na taboret przy ladzie. Całe towarzystwo było zaskoczone wyznaniem Sebastiana, ale jedyna Francesca zmarszczyła poważnie czoło i charakterystycznie dla zdenerwowania, chwyciła się pod boki. 
– Wracasz z jednych z ważniejszych zawodów w kraju i zamiast pochwalić się nagrodą, informujesz nas, że poznałeś dziewczynę?! – zawołała z wyrzutem, co rozbawiło Federico. Oberwało mu się za to porządnym kuksańcem w bark. Meksykanin potrząsnął delikatnie głową i spojrzał na przyjaciółkę rozkojarzony. Cała sytuacja jeszcze bardziej rozbawiła Federico, za co został obdarowany groźnymi spojrzeniami.
– To nie były najważniejsze zawody w kraju. – wyjaśnił spokojnie, co jeszcze bardziej rozjuszyło Francesce. – I nie wygrałem. Ona wygrała. – dodał i ponownie uśmiechnął się marzycielsko. Odszedł, zostawiając całe towarzystwo bez większych wyjaśnień. Włoszka warknęła tylko, unosząc rozłożone dłonie na wysokość policzków i odeszła w stronę kuchni, stąpając twardo po podłożu.
                Diego dawno nie spotkał ludzi, od których biła tak niesamowita energia. Miał wrażenie, że wszyscy uczniowie w jego klasie, jeśli nie szkole, są wyjątkowo nudni i sztywni. Szybko pomyślał, że takie towarzystwo będzie miłą odmianą. Co prawda jakąkolwiek rozmowę przeprowadził na razie jedynie z Francescą i szefem, ale czuł, że ma szanse odnaleźć się w tym gronie.
– Jesteś tu nowy? – usłyszał za sobą. Odwrócił się gwałtownie i ujrzał chłopaka, który brał udział we wcześniejszej sprzeczce. Przytaknął. – Federico. – przedstawił się i wyciągnął rękę w stronę Hiszpana.
– Diego. – również wypowiedział swoje imię. - Też tu pracujesz? – dodał i wsparł łokcie o kamienny blat.
– Pomagam. – sprostował i uśmiechnął się do chłopaka. Odszedł wolnym, a resztę dnia Diego spędził na kasowaniu oraz podawaniu klientom napojów i przekąsek. 

☆☆☆

                Zamknęła pokryte jasnym cieniem powieki i zobaczyła przed sobą motyla. Motyl ten wydawał jej się piękniejszych od tych zwykle widywanych. Skrzydła miał rozłożyste, symetryczne, pokryte masą ciemno czarnych plamek, w kolorze węgla. Poruszał nimi powoli, z gracją, ale jednym nie co szybciej. Zupełnie jakby próbował polecieć szybciej, wznieść się wyżej, ale nie mógł. 
                Zapukała w ciemne, drewniane drzwi, przypominając sobie, że dzwonek przy mieszkaniu państwa Havez nie działa już od dobrych kilku miesięcy. Przez wyjątkowo długą chwilę nie słyszała kroków żadnego z domowników. Zwykle otwiera jej mama Fede, gdyż chłopak nigdy nie wstaje na czas. Włoszka była dla niego pewnego rodzaju żywym budzikiem. Zaprze przychodziła pół godziny wcześniej, aby dopilnować, że zdąży na czas.
                Osobą , która stanęła w progu z pewnością nie była pani Havez. Kobieta sprawiała wrażenie bardzo młodej, ale pojedyncze zmarszczki na twarzy zdradzały, że nie jest już nastolatką. Miała na sobie błękitną koszulę wpuszczoną w granatowe spodnie i ciemne skarpetki.
– Dzień dobry. – wydukała Francesca i uśmiechnęła się niepewnie. Gest ten został odwzajemniony, ale Włoszka już w pierwszej chwili dostrzegła w uśmiechu kobiety nutę fałszywości.
– Przyszłaś do Federico? – zapytała spokojnie i bardzo uprzejmie. Wbrew pozorom, nie zrobiła na Francesce dobrego wrażenia. Nie wydawała się do końca naturalna, a Fran zwykle w takich okolicznościach miała dobre przeczucia.
– Tak, ale zakładam, że jeszcze śpi, więc po prostu pójdę i go obudzę. – zaproponowała i wskazała na schody po których wchodziło się, aby dotrzeć do pokoju chłopaka. Wykonała pierwszy krok w ich stronę.
– Nie śpi. – wytłumaczyła i zacisnęła chude, zimne palce na ramieniu Francesci. Wywołało to nieprzyjemny dreszcz, ale na twarzy kobiety szybko pojawił się uśmiech i poluźniła uścisk. Zaprowadziła Fran do salonu gdzie przebywał Fede z rodzicami.
                Chłopak był już prawie gotowy do wyjścia. Zdążył nawet podnieść grzywkę, a zwykle włosy doprowadzał do perfekcji w ostatniej chwili. Cała rodzina jadła wspólne śniadanie.
– Och, wybacz. Nie przedstawiłam się. Jestem Angie. – odparła, a Francesca zmarszczyła czoło, jak zwykle kiedy się zastanawiała. Włoch pomachał w jej stronę na przywitanie. Odpowiedziała delikatny uśmiechem i wypowiedziała ciche Dzień dobry w stronę rodziców Fede. Chłopak szybko wytłumaczył, że się śpieszy , zarzucił na siebie marynarkę i pospiesznie pożegnał z rodziną.
– Mamy jeszcze pół godziny. Co będziemy robić? – zapytała zaraz po wyjściu i założyła jasnobrązowy sweterek, który do tej pory trzymała przewieszony przez ramię.
– Rozmawiać. – odpowiedział beznamiętnie i skrzywił się, kiedy fala zimnego wiatru uderzyła w jego twarz.
– No tak, mamy coś do omówienia. – przyznała i potarła o zziębłe ramiona. Wychodząc z domu nie spodziewała się tak zimnej temperatury. – Co Angie robi w twoim domu?
– Żyje. – zaśmiał się i wepchnął dłonie do niewielkich kieszeni. Fran posłała mu znaczące spojrzenie. – To dobra przyjaciółka mojej mamy. Napisała do rodziców, że potrzebuje pomocy.
– I tak po prostu ją do siebie przyjeliście? Wiesz, że może okazać się potworną oszustką, która chce tylko wyciągnąć pieniądze. – ostrzegła go i podparła się pod boki. Chłopak zaśmiał się i objął ją delikatnie ramieniem, widząc, że drży z zimna.
– Spokojnie, rodzice ją znają. Przez jakiś czas będzie u nas mieszkać. – odparł i zapatrzył się w mocno rażące słońce. – Z córką. – dodał po chwili.
– Rozumiem. – odparła i żadne z nich nie podejmowało już tego tematu. 

☆☆☆

                Rose chwyciła szklany dzbanek wypełniony chłodną, owocową herbatą, którą zaparzyła kilka godzin wcześniej. Przelała ciemno czerwony napój do dwóch wysokich szklanek z wizerunkami bajkowych postaci i wetknęła do nich kolorowe słomki. Udała się do salonu gdzie na kanapie w milczeniu siedział Diego. Głowę miał opartą o dłonie, a nogi rozprostowane.
– Jak było w pracy? – zapytała i postawiła szklanki na stoliku przed chłopakiem. Sama usiadła obok niego i splotła nogi.
– Przyjemnie. – odpowiedział zagadkowo oraz zabrał się za opróżnianie naczynia. Po kilku ruchach wyciągnął plastikową rurkę i położył ją obok.
– Nie lubię jak taki jesteś. – oznajmiła i sama chwyciła swój kubek. Brat spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem, na co ona przybrała jeszcze poważniejszy wyraz twarzy. – Jakbyś nie mógł ze mną normalnie porozmawiać. – burknęła obrażona i splotła ręce na piersi. Diego zaśmiał się delikatnie.
– Co ja ci mogę powiedzieć? Nie działo się nic niezwykłego. – odparł i objął siostrę ramieniem. Ta tylko uśmiechnęła się tajemniczo.
– Nie wieżę ci. – stwierdziła, no co Hiszpan zaśmiał się jeszcze głośniej. – Musiałeś kogoś poznać! – zawołała z entuzjazmem i rzuciła się bratu na szyję.
– Co z twoim testem z historii? – zapytał nagle, a dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
– Nie zmieniaj tematu! – krzyknęła i odruchowo szturchnęła brata w ramię. – Nie wiem. Nie było jeszcze wyników. – poinformowała go wreszcie, ale szybko zreflektowała się i po raz kolejny poprosiła, aby on też opowiedział coś o swoim dniu.
– Poznałem kilku nowych ludzi. – wyznał w końcu i zerknął na ekran telefonu w celu sprawdzenia godziny. Za równe jedenaście minut rozpoczynała się emisja jego ulubionego teleturnieju.
– Cieszę się. – przyznała, rozprostowała nogi, a głowę oparła o bok sofy. Chwyciła ozdobioną komórkę i zaczęła przeglądać ostatnie wiadomości wymieniane z koleżanką. Rozmawiały głównie na temat projektu z przyrody, co przypomniało jej, że termin oddania prac mija za kilka dni, a ona jeszcze nie skończyła. Przez moment rozważała opcję popracowania nad nim, ale szybko zrezygnowała z tych zamiarów. Diego załączył telewizor, a Rose rzuciła się w oczy główna bohaterka pewnej telenoweli, za którą ostatnio przepadała.
– Zostaw. Lubię ten serial. – poprosiła, ale chłopak zignorował jej wypowiedź i przełączył na inny kanał. – Ej! – zawołała z pretensją głosie i szybkim ruchem ręki wyrwała Hiszpanowi pilota.
– Teraz ja oglądam. – oznajmił spokojnie i odebrał jej przedmiot.
                Rozpoczęła się zupełnie typowa dla tej dwójki walka o pilota. 

☆☆☆

                Wyszarpała zarysowaną kartkę z błyszczącego notatnika i cisnęła nią w głąb pokoju. Zamknęła zeszyt i wzdychając opadła na niepościelone łóżko. Notes spadł na ziemię strącając przy tym szklankę pełną porzeczkowego soku, którą wcześniej postawiła na panelach. Chwyciła się za głowę i kątem oka spojrzała na plamę formującą się na jasnym, puszystym dywanie. Jęknęła cicho.
– Ludmiła, musisz zacząć się pakować. – usłyszała i przekręciła głowę w stronę źródła dźwięku. Skrzywiła się na widok mamy, a kobieta westchnęła, gdy tylko dostrzegła plamę. Córa posłała jej pytające spojrzenie. Często komunikowały się bez użycia słów. W tym przypadku Ludmiła prosiła o rozwinięcie wypowiedzianego wcześniej zdania. – Przeprowadzamy się. Nie mówiłam ci? – dokończyła, a blondynka na dźwięk tych słów podniosła się gwałtownie.
– Co? – wydusiła ledwo słyszalnie i ponownie opadła na materac.
– Kochanie, wspomniałam, że podnieśli czynsz i musimy zatrzymać się u rodziny. – wyjaśniła i chwyciła córkę za dłonie. Uśmiechnęła się do niej ciepło i mocno do siebie przytuliła. W oczach Ludmiły zebrały się łzy. Nie miała najmniejszej ochoty na zmianę miejsca zamieszkania. Uwielbiała swój dom. Razem z mamą starannie dobierała każdy mebel i dodatek, a w urządzenie swojego pokoju włożyła mnóstwo serca.
                Gdy rozejrzała się po pomieszczeniu, każdy przedmiot mogła skojarzyć z jakimś pamiętnym wydarzeniem. Potężnego kaktusa dostała od koleżanki na trzynaste urodziny, a kilka miesięcy później strąciła go z półki podczas zabawy z młodszym synem znajomych mamy. Doniczkę posklejała bardzo dokładnie i po wypadku nie było większego śladu. Obok rośliny stało kilka ramek własnoręcznie ozdobionych różowym brokatem. W kilku z nich znajdowały się fotografie przedstawiające ją i mamę, a do innych włożono zdjęcia Ludmiły z przyjaciółmi. W jednej z ram widniał wizerunek uśmiechniętego mężczyzny, trzymającego na rękach małą, naburmuszoną blondyneczkę. Było to jej jedyne zdjęcie z tatą. W szufladzie obok leżały wszystkie notesy i szkicowniki, jakie zdążyła zapełnić w ciągu całego swojego życia.
– Dzisiaj? – wyszeptała, starając się zahamować słone krople spływające po policzkach. Otarła ciecz z twarzy i wykrzywiła usta. Zakryła buzię kaskadą blond włosów, które tego dnia wyjątkowo były wyprostowane.
– Moja ciocia zaproponowała, że możemy wprowadzić się już jutro. – oznajmiła z lekkim uśmiechem, podniosła się i zaczęła zwijać dywan, który w zaistniałej sytuacji nadawał się już jedynie do wyrzucenia. – Ma syna w twoim wieku, więc będziesz miała towarzystwo.  Poznałam go i jest bardzo miły. – dokończyła i wsadziła wykładzinę pod pachę. Ludmiłą głośno przełknęła ślinę.
– Dobrze, spakuję się. – zgodziła się i podniosła w celu zabrania jednego z pudeł, które dostrzegła na korytarzu.
– Na razie zabierz tylko najpotrzebniejsze rzeczy. – usłyszała jeszcze i pokiwała głową. Uklękła na podłodze i zaczęła przekładać rzeczy do ogromnego, szarego kartonu.


Witam wszystkich! Chciałam tą notkę zadedykować ◤ karoluś. Dziękuję za cudowny komentarz pod "Słoikiem Serc"! Tym razem wyjątkowo udało mi się dotrzeć do was w terminie, co ostatnimi czasu było rzadkością. Jest to też jeden z nielicznych przypadków, kiedy jestem w miarę zadowolona z tego co publikuję. Postarałam się, aby ten rozdział był dłuższy i wyjątkowo napisałam cztery odrębne fragmenty. Moim zdecydowanym ulubieńcem jest ostatnia perspektywa, czyli coś o naszej kochanej Lu. Pojawiła się też nowa postać, Angie. Spostrzegawczych zapraszam na podstronę "Bohaterowie", gdzie może uda wam się dowiedzieć o niej coś więcej. 
Pora na odpowiedzi!
Pod rozdziałem niestety pojawił się tylko jeden, nie zbyt długi komentarz. trzymam kciuki, aby tutaj było lepiej. 
Fruits: Bardzo się cieszę, że znowu Cię u siebie widzę, bo jesteś jedną z ważniejszych dla mnie czytelniczek. Szkoda tylko, że nie udało ci się napisać nic więcej. Niemniej; dziękuję! 
Jeśli chodzi o miniaturkę nie mam większych zastrzeżeń jeśli chodzi o ilość komentarzy, bo szczerze mówiąc nie sądziłam, że komukolwiek się spodoba. 
Lily of the valley: Widzę kogoś nowego! Dziękuję za opinię, krótką lecz pozytywną i mam nadzieję, że następnym razem jednak wrócisz. Zauważyłam też, że jeszcze nie dodałaś się do obserwowanych, więc gorąco Cię do tego zachęcam. 
◤ karoluś.: Bardzo mocno dziękuję za wyczerpujący komentarz. Znowu pojawił się ktoś nowy i jestem z tego powodu ogromnie zadowolona. Zdobywanie czytelników jest jedną z najprzyjemniejszych części prowadzenia bloga. Muszę Ci się też przyznać, że sama nie mam pojęcia co dalej działo się z Natalką i Maxim. Może kiedyś powstanie coś na kształt drugiej części tej miniaturki. Mam już nawet coś w rodzaju pomysłu i nawet wybrałam piosenkę, która idealnie współgra. Teraz pozostaje tylko trzymać za mnie kciuki, żeby udało mi się ten plan doprowadzić do końca. 
Przyszła więc pora na odpowiedzi spod wczorajszej miniaturki. 
Szerlotka: Widzę kolejną nową osóbkę! Witam Cię serdecznie na moim blogu. Dziękuję za opinię. Pisałaś też, że nie wiesz czy Naty i Lena są siostrami. Otóż w pewnym momencie Lena pisze: "Siostrzyczko, co się ze mną dzieje?". Tak więc, dziewczyny są siostrami. Wspaniałe zakończenie wymyśliłaś. :-) Ja bym pewnie postawiła na coś bardziej skomplikowanego. 
Maja Ferro.: Ciągle na ciebie czekam! 
Jeszcze raz dziękuję wszystkim czytelnikom! 

A ♥♥♥ (Wracam do starych nawyków. :-) Kto wie, może te serduszka przynosiły mi szczęście?)

PS. Ktoś zwrócił uwagę na mojego ulubionego gifa u góry? Maddie jest niesamowita! ♥
PS2. Wy też macie taką depresję po 40 odcinku? Jakim prawem rozwalają Fedemiłe i Diecesce i jeszcze każą nam czekać cztery tygodnie na dalszy rozwój akcji!?

2 komentarze:

  1. Przepraszam że dopiero dziś dodaje ten komentarz :/
    Jak zwykle fantastyczny rozdział <3
    Obiecuję że następnym razem komentarz będzie dłuższy :*
    Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic *header*