sobota, 14 lutego 2015

Miniaturka Druga: Spotkanie w Mediolanie



Tytuł: Spotkanie w Mediolanie
Autorka: A
Gatunek: Romans, Fanfiction, List, Komedia (?)
Fandom: Serial „Violetta”
Para: Lena & Leon
Ilość słów: 892
Legenda: -

                Droga Natalko! Pewnie trzymając ten list w ręku zastanawiasz się, cóż takiego podkusiło mnie aby takowy napisać. Podejrzewam, że w twojej głowie pojawia się teraz mnóstwo innych opcji na skontaktowanie się z tobą. Nie znamy się dobrze, ale jestem pewna, że ty też postrzegasz mnie jako osobę nieco nie konwencjonalną.
                Przejdźmy więc do sedna sprawy.  W moim do tej pory nie skomplikowanym i zwyczajnym życiu zaszły pewne znaczące zmiany, a jesteś jedyną osobą, która pojawia się w moim umyśle, jeśli próbuję znaleźć wyjście z jakiejś sytuacji. Wydajesz się być bardzo dobrym doradcą.
                Kilka dni temu wróciłam z wycieczki do bardzo malowniczego miasta jakim jest Mediolan. Pewnie pomyślisz sobie, że zwiedzanie tak pięknego kraju jak Włochy, musiało być cudowne. Otóż tak, pierwsze trzy dni były wręcz niesamowite. Zwiedziłam prawie całe miasto i dawno tak dobrze się nie bawiłam. Nawet to, że przebywam w nieznanym mieście sama jak palec, bo nikt z moich znajomych nie miał ochoty na wyjazd ze mną, nie zepsuło mi humoru.
                Jednak czwartego dnia, podczas spaceru po moim ulubionym rynku, poczułam nagłą ochotę na śpiewanie. Niewiele się zastanawiając zaczęłam nucić jedną z twoich piosenek, którą zapamiętałam z naszego jedynego spotkania. Nie muszę chyba tłumaczyć, dlaczego samotna nastolatka śpiewająca w miejscu publicznym nie pozostała włoskim przechodniom obojętna.  Kilka osób biło mi brawo, grupa młodzieży zaczęła podrygiwać w rytm muzyki, a jeszcze inni spoglądali na mnie z politowaniem, czym oczywiście się nie przejęłam. Wreszcie podszedł do mnie niski mężczyzna w lekko pomiętym garniturze i przedstawił się jako producent muzyczny. Pewnie nie uwierzysz, ale zaproponował mi współpracę! Na tę wiadomość w duchu skakałam ze szczęścia, ale nie dałam tego po sobie poznać i odpowiedziałam, że się zastanowię. Oczywiście, wreszcie się zgodziłam.
                Niestety nie wszystko okazało się być tak piękne, jak początkowo sądziłam. Kiedy następnego dnia znalazłam się w studiu nagraniowym, pojawił się ten sam mężczyzna i przestawił mi chłopaka, a którym miałam zaśpiewać piosenkę. Wreszcie wytłumaczono mi, że mam być jedynie dodatkiem na jego debiutanckiej płycie. Przyjęłam to spokojnie, bo nie liczyłam na nic większego, ale poczułam się lekko urażona, że wcześniej nie zdradził mi szczegółów.
                Kiedy mężczyzna oznajmił, że jest gdzieś pilnie potrzebny i zaraz do nas wróci, wreszcie miałam chwilę czasu, aby przyjrzeć, żeby przyjrzeć się temu artyście, z którym miała współpracować. Miał na sobie kraciastą koszulę, a włosy pozostawione w nieładzie. Uśmiechał się do mnie szarmancko, jakby próbował zwrócić na siebie uwagę. Przeszło mi przez myśl, że wypadałoby się sobie przedstawić i jakoś lepiej poznać, zanim zaczniemy razem śpiewać, ale w tym momencie do pomieszczenia z powrotem wpadł producent i szybko pociągnął nas za sobą.
                Piosenka, którą mi przedstawił okazałą się nie być aż taka zła, jak przypuszczałam, patrząc na tego chłopaka. Najwyraźniej to nie on był jej autorem. Wyglądał na typowego lalusia, który potrafi jedynie ładnie wyglądać, uśmiechać się i poruszać ustami w rytm muzyki. Nawet nie wiesz jak bardzo się myliłam. Wiem co teraz myślisz. Nie, nie okazał się być moim księciem z bajki, ale z pewnością był w stanie zrobić coś więcej. Miał niezwykły talent do wyprowadzania ludzi z równowagi. A przynajmniej mnie denerwował.
                Kiedy już zaczęliśmy śpiewać, miał mnóstwo uwag do mojego wykonania, chociaż sam nie śpiewał jak słowik. Ciągle nazywał mnie „księżniczką” i nie wykazywał żadnej chęci poprawy swojego stosunku do mnie. Bez przerwy coś mu nie pasowało. Od ułożenia mikrofonu, przez tekst piosenki, do mojej interpretacji utworu. Wież przecież, że mnie bardzo łatwo jest rozdrażnić. Wyobrażasz sobie, że musiałam spędzić w jego towarzystwie kolejne kilka dni?!
                Niestety, dalej było już tylko gorzej. Nawet jego najdyskretniejsze krzywe spojrzenie zaczęło mnie drażnić. Codziennie liczyłam godziny do końca nagrań, a nocami załamywałam się, że rano znowu będę musiała się z nim zobaczyć.
                Po pięciu dniach nieziemskiej udręki, wreszcie mogłam z zadowoleniem stwierdzić, że to koniec tego koszmaru. Nie uwierzysz, co wtedy zrobił! Zaprosił mnie na randkę! Tak, zapytał czy nie wybrałabym się z nim na kawę. Jak pewnie już się zdążyłaś domyślić, w pierwszej chwili mu odmówiłam, jednak ten natręt chodził za mną przez następne pół godziny i proponował wyjście. Wreszcie, dla świętego spokoju, zgodziłam się.
                Kawiarnia, do której mnie zabrał, nie była jakoś specjalnie wystawna czy wyjątkowo przytulna. Wybraliśmy się do raczej nie wyróżniającej się, zwyczajnej restauracji. No ale czego się można było spodziewać po kimś takim jak Leon. Wspomniałam już, że ma na imię Leon? Nie? W takim razie, teraz to robię.
                Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że z tym człowiekiem można normalnie porozmawiać. Okazało się, że mamy kilka wspólnych tematów i, wbrew pozorom, całkiem podobne poglądy na świat. Spędziliśmy przy tej kawie kilak godzin, a w tym czasie moje zdanie na jego temat diametralnie się zmieniło.
                Odprowadził mnie do domu i podał swój numer. Tak, podał mi swój numer! Niestety (A może stety?, kilkanaście godzin później odlatywał mój samolot do Barcelony. Nawet się z nim porządnie nie pożegnałam i tak po prostu wróciłam do domu. A teraz dumam nad tą pomarańczową karteczką i zastanawiam się co powinnam zrobić. Część mnie ciągle uważała go za płytkiego palanta. Wiesz, jak ważne jest dla mnie pierwsze wrażenie. Mimo to, ciągle miałam przed oczami jego słodki uśmiech, kiedy opowiadał mi o swoim wiernym przyjacielu, czyli kilkuletnim owczarku niemieckim. Siostrzyczko, co się ze mną dzieje!?
                Proszę, doradź mi! Zgaduję, że twoje doświadczenie w takich sprawach jest nie co większe. Chociaż nigdy o tym nie rozmawiałyśmy. W każdym razie, czekam na jakiś odzew z twojej strony.

Tęsknię,
Lena

Wesołych walentynek! Tą miniaturkę dedykuję: Mai Ferro., Fruits, Oli Ferro, Ellie Pasquarelli, Aggie, Lily of the valley◤ karoluś., czyli wszystkim, którzy do tej pory komentowali. W tym roku postawiłam na napisanie czegoś bardziej z humorem i nie typowo walentynkowego. Dlaczego wybrałam akurat tę parę? Kiedyś czytałam coś właśnie o tej dwójce i bardzo się za nimi stęskniłam, a chyba nikt więcej o nich nie pisze. W każdym razie, jeśli znacie jakiego bloga gdzie występuję ta para, podajcie w komentarzach, bo muszę przyznać, że ostatnio są moimi ulubieńcami. List powyżej wydaje mi się jakby wyrwany z jakiegoś dłuższego opowiadania. Nie mamy informacji co działo się wcześniej, ani jak dalej potoczyła się znajomość Leny i Leona. Musi tu podziałać wasza wyobraźnia! Czuję też, że zepsułam końcówkę, więc na opinii o niej zależy mi najbardziej. 
Na komentarze odpowiem pod rozdziałem, gdyż nie mam na to ani siły, ani ochoty, a zależy mi aby te odpowiedzi były w miarę porządne. :-)
Następny rozdział w niedzielę! 

A

4 komentarze:

  1. Leóleona! W takim razie, wrócę. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups. Źle napisałam nazwę tej pary, powinno być Leólena. Cóż, w każdym razie, ja ich tak nazywam. Lubię tą parę, ale nic nigdy o nich nie czytałam. Dziwne. No nie ważne. Nie mogłam wywnioskować, czy Lena i Naty są siostrami czy nie. Ale chyba tak. List był piękny. Wszystko ładnie opisane i w ogóle. Fajna taka wycieczka do Mediolanu. Też tak chcę, no. :)) Lenka na wycieczce znalazła miłość. Słodko. Ja sobie zrobiłam takie zakończenie: zadzwoniła spotkali się i mają gromadkę dzieci. Happy End!
      Całuję.

      Usuń
  2. Cudowna miniaturka <333
    Nigdy nic nie czytałam o tej parze ^_^

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic *header*