środa, 4 lutego 2015

Rozdział czwarty: Historia pewnego motylka


"Jeśli kiedykolwiek utkniesz w środku morza,
przepłynę cały świat aby cię znaleźć"
~ Count On Me

                Sebastianie, razem z resztą nauczycieli zdecydowaliśmy, że to właśnie ty będziesz reprezentował naszą szkołę na tegorocznym konkursie. Te słowa dudniły w jego głowie od dobrych kilku dni. Nienawidził zawodów, konkursów czy innych tego typu konkurencji. Jego zdaniem ograniczały wyobraźnię, a tematy narzucane przez organizatorów były zwykle wyjątkowo szablonowe. Nawet jeśli perspektywa bezkarnego opuszczenia kilku lekcji była wyjątkowo kusząca, długo zastanawiał się, czy nie zrezygnować z propozycji.
– Cieszę się, że znowu się spotykamy. – usłyszał lewym uchem i gwałtownie odwrócił głowę. Na krześle obok siedziała dziewczyna, zabawnie bawiąca się blond lokiem. Sebastian uśmiechnął się ledwo zauważalnie i powrócił do mieszania gorącej kawy z ogromną ilością cukru. Kawę. Z mlekiem. Bez cukru. – Co tu robisz? Nie wyglądasz na wielbiciela sztuki.
– Nie? Widzisz, pozory mylą. – odparł i upił łyk brązowej cieczy, która niebezpiecznie balansowała przy krawędzi filiżanki. – A ty, myślisz, że jesteś dobra? Uważasz, że masz szansę pokonać tych wszystkich utalentowanych ludzi?
– Tak. – odpowiedziała pewnie, na co Sebastian zaśmiał się krótko.
– Wiesz, ty też nie wyglądasz na urodzoną artystkę. – podsumował i wsypał do napoju kolejną porcję słodkich kryształków. Dziewczyna spuściła głowę i przez moment wpatrywała się w swój strój. Faktycznie, ubrała się bardziej jak na pokaz mody niż zawody plastyczne, podczas których niezmiernie łatwo o ubrudzenie się. Kaszmirowy sweterek nie przeżyłby bliskiego spotkania z farbą, a na jasnych spodniach z pewnością pozostałaby plama.
– Pokarzesz mi swoją pracę? – zaproponowała, a na jej twarzy pojawił się, jakby wymuszony, uśmiech. Chwyciła jedno z cynamonowych ciasteczek pozostawionych przez organizatorów przy każdym stoliku.
– Taka wielka artystka jak ty chce oglądać moje dzieło? – zaśmiał się, a Ludmiła zdziwiona rozchyliła usta i odłożyła słodki przysmak na blat, nie zwracając uwagi na to, że stolik nie jest zbyt czysty. 
– Nie mówiłam, że jestem wielką artystką. – wyjaśniła, układając drobne dłonie jedną na drugiej. Poprawiła niesforny kosmyk blond loków i przygryzła bladą wargę. Sięgnęła po nowe ciasteczko i od razu odgryzła spory kawałek,
– Przynajmniej nie będzie tu tak nudno jak myślałem. – stwierdził i uśmiechnął się dziwnie. Dziewczyna przyglądała się mu, mrużąc nerwowo oczy.
– Co masz na myśli?
– Rzecz jasna to, że będę miał z kim porozmawiać. – wyjaśnił, chociaż nie do końca to miał na myśli. Uznał, że specyficzny charakter blondynki dostarczy mu tego dnia odrobinę rozrywki.
– Oczywiście. Zapewniam cię, że będziemy mieli bardzo wiele tematów do rozmów. – odpowiedziała i ponownie zmrużyła oczy, niszcząc przy tym delikatnie swój perfekcyjny makijaż.
– Jeśli tak uważasz, zaproponuj coś. – odparł i dokończył swoją kawę. Odstawił filiżankę i oparł dłonie o blat.
– Już to zrobiłam. – stwierdziła, kręcąc zabawnie, niczym bezwiednie głową. Sebastian zmarszczył czoło, jakby nie do końca wiedział o czym mówi Ludmiła. – Chciałam żebyś pokazał mi swoją pracę. 
– Skoro nalegasz. – uśmiechnął się zagadkowo i chwycił dłoń dziewczyny. Przeszył ją przyjemny dreszcz. Chwyciła torebkę i pozwoliła poprowadzić się w stronę jednej z wystaw. 
                Zobaczyła parę zupełnie różnych dzieł. Kilka rzeźb i więcej obrazów. Jednak nie znała Sebastiana na tyle dobrze, aby bez podpowiedzi stwierdzić, którą wykonał właśnie on. Mimo to, jej największą uwagę zwrócił model starodawnego samochodu. Od dawna intrygowały ją prace przedstawiające przeszłość. 
                Chłopak wskazał palcem na pierwszy obraz do lewej. Przedstawiał grupę uśmiechniętych ludzi, pewnie przyjaciół, dwóch chłopaków i dziewczynę, na dziwnym, nie pasującym, krwisto czerwonym tle. Był namalowany bardzo profesjonalnie. Zrobił na dziewczynie delikatne wrażenie, ale sama nigdy by podobnego nie namalowała, czy nawet nie powiesiła na ścianie.
- Nie rozumiem. Mieliśmy przedstawić  naszą pasję. – oznajmiła i założyła ręce na piersi. Przekrzywiła głowę w prawo i przyglądała się dziełu charakterystycznie mrużąc oczy.
- Ja też nie mam pojęcia jaki jest sens tego tematu. Skoro sztuka jest moją pasją, dlaczego mam interpretować inną pasję? – wypowiedział i ponownie się uśmiechnął. – Teraz twoja kolej. Pokarz mi co ty stworzyłaś. – zmienił temat, ale dziewczyna odeszła w swoją stronę nawet się nie żegnając.          

☆☆☆


                Wmaszerował do nie zatłoczonej jeszcze kawiarni, a za nim do poniszczenia wleciał malutki motylek, który zdawał się śledzić go odkąd wyszedł z mieszkania. Chłopak nie zdążył mu się dokładnie przyjrzeć, ale już jakiś czas temu dostrzegł owada. Uśmiechnął się do dziewczyny, siedzącej na jednym z bardzo wysokich, czarnych, połyskujących krzeseł, którą poznał poprzedniego dnia i przywitał się z nią. Zajął miejsce na siedzeniu obok i rozpoczął wędrówkę wzrokiem za bez przerwy poruszającym się motylkiem.
                Owad posiadał parę delikatnych, przeźroczystych, jakby nieznacznie zabarwionych na różowo skrzydeł i ciemno czarny tułów. Diego przez moment wydawało się, że zostawia za sobą różowawe iskierki, ale szybo przyporządkował ten obraz do wytworów swojej wyobraźni. Włoszka również obserwowała motyla.
– Wiesz, że motyle symbolizują szczęście? – zapytał, nie zaprzestając wpatrywania się w delikatnego owada, który przemieszczał się po pomieszczeniu.
– Tak? – zaciekawiła się i również podążała wzrokiem za przeźroczystymi skrzydełkami.
– Może. Zmyśliłem to. – odparł, a dziewczyna zachichotała bezgłośnie, zakładając za ucho kosmyk włosów prostych jak druty i ciemnych niczym węgiel. A węgiel to przecież nieoszlifowany diament. Oczy też miała takie. – Nikogo jeszcze nie ma? – zapytał i rozejrzał się po kawiarni.
– Natalia jest na zapleczu. – wyjaśniła.
– Natalia? – dał jej do zrozumienia, że nie wie kogo ma na myśli.
– To narzeczona Leona. Pomaga mu. – wyjaśniła, chwyciła w dłoń pukiel włosów i zaczęła zakręcać go na palcu wskazującym.
– A Leon? Kiedy będzie? Zaraz mam zaczynać, a nie do końca wiem jakie jest moje zadanie. – odparł, odsłaniając szereg białych zębów. Motyl przefrunął przed ich twarzami i zahaczył o nos Włoszki malując na jej twarzy nieznaczny uśmiech.
– Pójdę go poszukać. – oznajmiła, podniosła się i potruchtała na zaplecze. Postanowiła, że rozejrzy się też za Federico. Seba zapowiedział, że będzie później, ale Włoch powinien być na miejscu już prawie pół godziny temu. Po raz kolejny doszła do wniosku, że chociaż uwielbia tą dwójkę, to w żadnym wypadku nie można na nich polegać.
– Widziałaś Leona? Przyszedł nowy pracownik. – zapytała bez przywitania., jednak szybko zreflektowała się i wypowiedziała ciche Cześć. Ciągle rozglądała się i pomieszczeniu i wypatrywała Federico.
– Pewnie jest jeszcze na górze. Przekażę mu, że jest potrzebny. – odpowiedziała nie zważając na delikatne roztargnienie Włoszki. Zauważyła brak Federico, a wiedziała, że dziewczyna zwykle denerwuje się kiedy jej przyjaciele nie przychodzą na czas.
                Siedział na krześle, przy barze gdzie zostawiła go Francesca. Ciągle wodził wzrokiem za tym dziwnie połyskującym owadem. Wreszcie zniknął z zasięgu jego spojrzenia. Wtedy pojawił się Leon, który wyjaśnił, że Diego będzie zajmował się kasą i sprzedawaniem napojów w butelkach i puszkach. Upewnił się jeszcze, że wszystkie formalności są uzgodnione i wrócił do mieszkania, które od kawiarni dzieliły tylko metalowe schody. Natalia podążyła za nim.
– Gdybyś miał jakieś wątpliwości, pytaj Francesci lub Maximiliano, naszego kucharza. – zawołał i zniknął z pola widzenia. Diego założył swój uniform i stanął za ladą.
– Gdzie nasz motylek? – zapytała Francesca ze smutkiem w głosie. Chwyciła z najbliższego stolika klika szklanek pozostawionych przez gości, którzy wyszli chwilę temu. Podążyła w stronę kuchni.
– Niestety, odleciał. Najwyraźniej wystraszył się naszego szefa. – usłyszała jeszcze i zaśmiała się cicho. Diego zawtórował jej. 
☆☆☆

                Zacisnęła palce na materiale błękitnej, lekko pomiętej spódnicy. Powoli zamknęła oczy i oparła głowę o kremową kanapę. Zawinęła na palcu ciemnego loka i westchnęła cicho.
– Jestem zmęczona. – oznajmiła i przekręciła twarz w stronę Leona, który nerwowo stukał w klawisze.
– Czym? – zapytał i zaprzestał uderzania w klawiaturę. Ujął jej zimną dłoń i spojrzał w wyblakłe tęczówki.
– Dorosłym życiem. – wytłumaczyła, wyrwała dłoń z uścisku i dotknęła nią rozgrzanego czoła.
– Wiesz, że Sebastian nie poradzi sobie sam. – odparł, nie spuszczając wzroku z jej twarzy.
– Twoi rodzice wyznaczyli nam bardzo trudne zadanie. – westchnęła i oparła głowę na jego silnym ramieniu. Objął jej drobne ciało i przytulił do siebie.
– Wiesz, że tego nie planowali. – wyszeptał tak cicho, że gdyby Natalia nie znajdowała się ta blisko z pewnością by go nie usłyszała. Kobieta wyprostowała się i dostrzegła kilka łez zbierających się w oczach ukochanego.
– Wybacz, nie powinnam ci o nich przypominać. – przeprosiła równie cichutko. Przysunęła głowę bliżej tak, że stykali się czołami.
– Przecież tu nie chodzi o to żeby zapomnieć. – wytłumaczył i ucałował jej usta pokryte malinowym błyszczykiem. 
– Nie? W takim razie co powinieneś zrobić? – zapytała, kierując dźwięk prosto w usta mężczyzny, od których dzieliło ją tylko kilka centymetrów.
– Sam chciałbym wiedzieć. – przyznał i mocno przytulił do siebie Natalię. – Chodźmy już. Seba zaraz wróci z tego swojego konkursu. Musimy się dowiedzieć jak mu poszło.  oznajmił i poprowadził Hiszpankę w stronę schodów. 


Wybaczcie, że z takim opóźnieniem, ale jak już wspomniałam byłam chora (Właściwie nadal jestem, ale przez weekend jedynymi moimi zajęciami było spanie, leżenie w łóżku i oglądanie telewizji) i chciałam ten rozdział dobrze dopracować, więc właściwie dzisiejszy dzień poświęciłam na dodawanie różnego rodzaju poprawek. W dzisiejszych komentarzach podajcie swoje blogi, bo zaczęłam ferie i mam trochę więcej czasu na czytanie. Dziękuję wszystkim za ostatnie wpisy i byłabym bardzo szczęśliwa gdyby pod tym rozdziałem liczba komentarzy podskoczyła do czterech. W szczególności czekam na Fruits, która coś mi przecież obiecała. :-) 

Anonimowy: 
Bardzo dziękuję! Może następnym razem się podpiszesz? 

Aggie:
Dziękuję! ♥ Oczywiście, że się nie obrażę. :-) Czcionkę troszkę powiększyłam i mam nadzieję, że teraz jest wygodniej. Czekam na twój wpis tutaj! 

Ola Ferro:
Dziękuję. :-) Nie lubię spisów opowiadań, ale może kiedyś... Cieszę się, że podałaś urodzinki. Mam nadzieję, że pod czwóreczką też skomentujesz. :-)

Jak widzicie okazało się, że nie dość, że mam anty-talent do pisania komentarzy, to w odpowiadaniu na nie też nie jestem najlepsza.  

A

2 komentarze:

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic *header*