środa, 27 lipca 2016

Cześć!

Jesteście tu jeszcze?
Ja przed chwilą zaczęłam przygodę na wattpad i szukam czegoś do poczytania. Piszecie tam? Podeślijcie mi swoje historie i generalnie wszystko warte uwagi. Możecie mnie też... zapraszać? dodawać? Jeszcze nie do końca rozumiem o co w tym wszystkim biega ;) Nazywam się TAuelAted :P Jakby ktoś miał trochę czasu, to możecie mnie wspomóc, wytłumaczyć. Czekam na was! :P

piątek, 25 grudnia 2015

Sen pierwszy: Wilgoć, pączki oraz pielęgniarki

Czuję pod swoimi palcami wyjątkowo nieprzyjemną wilgoć. W nozdrza drażni mnie zapach poranku, a lewa noga drętwieje od ciągłego pozostania w bezruchu. Niepewnie otwieram oczy. Razi mnie widok błękitnej płaszczyzny. Podnoszę się do pozycji siedzącej i teraz, zamiast niebieskiej przestrzeni, widzę jaśniutką trawę, złączoną z ciągle niebieskim niebem. Mija chwila, zanim uświadamiam sobie, że znajduję się na łące. Usilnie próbuję przypomnieć sobie, jak znalazłam się w obecnym położeniu. Spoglądam na siebie, ale biała, krótka sukienka, ubrudzona na ciemnoczerwono oraz umorusane kolana niewiele mi mówią.
Naglę, słyszę stukot obcasów. Podnoszę dłonie do uszu, aby uchronić się od tym wyjątkowo nieprzyjemnym odgłosem. Rozglądam się nerwowo, ale nie dostrzegam wokół siebie niczego nowego. Odgłosy milkną, ale dopada mnie wrażenie, jakby ktoś oddychał nade mną miarowo.
– Doktorze, zmienić opatrunek? – Słyszę i przez moment czuję się jak w najprawdziwszym horrorze. Machinalnie podnoszę się z miejsca i biegnę przed siebie, jakby w poszukiwaniu właściciela głosu. Zatrzymuję się na okropnie nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach twarzy. Później czuję dłoń na czole, tyle głowy i ponownie siadam na trawniku, z niecierpliwością czekając na rozwój wydarzeń. Żegnają mnie te same uderzenia w posadzkę.
Zaczynam rozumieć, co dzieję się wokół mnie, ale zacięcie odsuwam od siebie tę myśl. Ponownie wstaję, jakby z nadzieją, że gdy spojrzę przed siebie z innej perspektywy, dostrzegę coś nowego.
– Cześć Laura. – Moje serce zaczyna bić szybciej na dźwięk tego głosu. Z wrażenia padam na kolana, brudząc je jeszcze bardziej.
Cześć Daniel – odpowiadam. Słyszę jak siada obok mnie, jak oddycha niepewnie i chyba zastanawia się, co właściwie powinien mi powiedzieć.
– Jak się czujesz? Doktor mówił, żebym dużo z tobą rozmawiał. – Wzdycham przeciągle, a moje usta mimowolnie wyginają się w delikatny uśmiech.
W porządku – szepczę.
– Sama wiesz, że nie jestem najlepszy w „rozmawianiu”. Przecież to ty potrafisz mówić godzinami! Założę się, że lepiej odnalazłabyś się w mojej roli – mówi, a ja wcale nie mam wrażenia, że sprawia mu to jakąkolwiek trudność.
Czuję na swoim nagim ramieniu dotyk jego ciepłej skóry. Przymykam oczy i oddaje się przyjemności. Palce błądzą po brodzie, czole, policzkach, zatrzymują się na zimnej, bladej szyi i zaciskają ledwo wyczuwalnie.
– Natalka prosiła ci przekazać, że dzisiaj do ciebie nie dotrze. Wysłała nawet Kacpra po kwiaty, ale on uznał, że skoro ja już kupiłem dla ciebie bukiet, lepiej wydać pieniądze Natalii na pączka, który przecież wołał go z drugiego końca ulicy – opowiada, śmiejąc się pod nosem, a mnie ta cała sytuacja, chociaż odrobinę absurdalna, wcale nie zdziwiła. – Wiesz, ona jako jedyna podchodzi do tego co się wydarzyło z jakimkolwiek optymizmem. Mówi, że przynajmniej wreszcie się wyśpisz.
Gładzi moje włosy, dotyka zmęczonych powiek, a drugą dłoń kurczowo splata z moją.
– Byłbym zapomniał. Leon jest w Warszawie. – Wzdrygam się na te słowa.
Leon? – wypowiadam wyjątkowo niepewnie.
– Zabawne, chyba obudziło się w nim coś ze starszego brata – mówi z mnóstwem goryczy w głosie. – Przywiózł ze sobą tą całą Tośkę. A ona nic, tylko marudzi, że niepotrzebnie gdziekolwiek wyjeżdżali – milknie na moment, a po chwili gwałtownie podnosi się z miejsca. – Muszę już iść – szepcze i składa na moim policzku szybki pocałunek.
Z braku zajęcia maszeruję przed siebie, chociaż okolica wcale nie zmienia się z każdym kolejnym krokiem. Wyczekuję jakiegokolwiek dźwięku, innego niż szelest trawy pod moimi bosymi stopami.
– Dzień dobry – wreszcie, ktoś się odzywa, a ja zatrzymuję się, zaintrygowana nieznajomym głosem. – Przyszłam zmienić pościel i, jeśli tylko sobie pani życzy, dostarczyć odrobinę rozrywki. – Czuję, jak ktoś wyrywa mi spod głowy miękkie podłoże, a chwilę po tym, zastępuje je innym, chłodniejszym. – Polubiła pani nasze pielęgniarki? Ja, muszę przyznać, nie darzę ich szczególną sympatią. Nie, była tu kiedyś taka jedna, Kinga, o ile dobrze pamiętam. Młoda kobieta, całkiem przyjemnie się z nią rozmawiało, ale nie pracowała u nas długo. Najwyraźniej w tym zawodzie nie uchowają się mili ludzie – mówi z ogromnym przejęciem, a słucha się jej wyjątkowo dobrze. Głos ma niski, dojrzały, ale również bardzo przyjemny i spokojny. – Ten od kwiatów to nie zbyt rozmowny, co? Był tu z godzinę, a wypowiedział może z parę sensownych zdań. Akurat byłam u Tomka z pokoju obok, a przez te cienkie ściany słychać wszystko. Nawet z moim niedosłuchem! Ale co ja mówię, ty przecież o tym wszystkim doskonale wiesz. W końcu to do ciebie przyszedł. Ach, ile ja bym dała, żeby do mnie tutaj takie przystojniaki przychodziły! Gdyby mnie teraz mój mąż usłyszał, chyba by się do mnie z tydzień nie odzywał! – śmieje się w jakiś taki zabawny sposób, aż mnie się udziela i chichoczę pod nosem. – Może – robi krótką przerwę, jakby chciała wzmóc dramaturgię swojej wypowiedzi – opowiem pani coś o wszystkich tutaj. Tu, na łóżku obok, śpi Małgosia. Znamy się już prawie od roku. Jest przecudowną dziewczynką, ale bardzo rzadko miewa jakiś gości. Ale jakie ma włosy! Plecenie z nich warkoczy to sama przyjemność! Rozmawiamy bardzo często i muszę pani w sekrecie przyznać, że jest tutaj moją ulubienicą. Następna sala należy do Tomka i Kamili. Tam zawsze roi się od ludzi! Tomek ze swoją rudą czupryną i uśmiechem wiecznie przyklejonym do twarzy ma tylu znajomych, że czasem mam wrażenie, że nie pomieszczą się w tym ciasnym pomieszczeniu. Za to przy Kamili bez przerwy jest jej narzeczony. Złoty chłopak! Miałam przyjemność zamienić z nim kilka słów i z tej Kamilki to prawdziwa szczęściara. Pod szóstką mieszka Krzyś. Najmłodszy z nas wszystkich. Jest tak śliczny i kochany, że nawet pielęgniarki bywają dla niego miłe. – Znowu śmieje się głośno, a ja wtóruję jej. Przypominam sobie, jak oschła była w stosunku do mnie wcześniej jedna z pielęgniarek i chyba zaczynam podzielać zdanie tej kobiety. – Ach, i byłabym zapomniała o Amelce! U niej wiecznie przesiaduje taki uroczy blondynek. Parę razy próbowałam się nawet dowiedzieć czy są parą, ale jedyną odpowiedzią był intensywny rumieniec na twarzy dzieciaka. No i, rzecz jasna, jestem jeszcze ja. Matylda, czyli po prostu salowa. Znana też, pod bardziej zmyślną nazwą, jako najlepsza przyjaciółka pacjenta. Zabawię, pocieszę jeśli tylko będzie taka potrzeba. – Milknie, ale stoi jeszcze przez moment nade mną. – Do zobaczenia jutro. Miłej nocki życzę! – odchodzi wreszcie, ale słyszę jak jeszcze długo rozmawia z małą Małgosią.

Za napisanie tego rozdziału należą mi się brawa. Naprawdę. Tyle razy do tego podchodziłam, raz nawet skończyłam, ale zawsze coś mi przeszkadzało. Laptop wyłączył się zanim zapisałam, plik się uszkodził, mój brat uznał, że na złość usunie mi wszystko z laptopa. Coś chyba naprawdę nie chciało, żeby mi się udało. Ale zaparłam się, napisałam wszystko w jedną noc, no i jest. Piszcie, co uważacie, bo jest to mój taki mały eksperyment. :) Możecie też się chwalić co dostaliście na święta!

A

czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świąt, czyli jak porządnie zaniedbać swoich czytelników

Kto się spodziewał, że wytrwam z codziennymi wpisami? Na pewno nie ja. :) 
W każdym razie, chciałam wam życzyć w te święta wszystkiego co najlepsze. A w nadchodzącym roku, żeby wszystko potoczyło się po waszej myśli. 
No i sobie chciałam życzyć, żebym była bardziej sumienna w tym co robię. Wybaczcie, ale totalnie pochłonęły mnie simsy. Nawet teraz, podczas pisania tego posta, przeglądam sobie tsr, bo brakuje mi jakiś fajnych tapet. :') Swoją drogą, pobieranie modów to najlepsze zakupy na jakich kiedykolwiek byłam. Nigdy nie brakuję mi pieniędzy!

A

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic *header*