Historia
tęczą malowana
Tytuł: Historia tęczą malowana
Autorka: A
Gatunek: Romans, Fanfiction, Obyczajowy, Komedia (?)
Fandom: Serial „Violetta”
Para: Natalka & Diego
Ilość słów: 1063
Ilość słów: 1063
Uwagi: Brak większego sensu. Mega pozytywne.
Czerwień
Stanęła przed ogromnym lustrem
zawieszonym w holu i przyjrzała się swojemu odbiciu. Dokładnie przeanalizowała
i oceniła swój stan. Wreszcie uznała, że czerwona sukienka sięgająca do kolan,
ciemniejsze szpilki oraz torebka w podobnym kolorze to odpowiedni wybór na
urodziny znajomej.
- Ładnie mi? – zapytała i stanęła w progu salonu
prezentując się chłopakowi. Ten uśmiechnął się szeroko i wystawił kciuk w górę,
dając znak, że to co zobaczył przypadło mu do gustu. Dziewczyna fuknęła
poirytowana, że nawet się nie odezwał. Usiadła obok niego na karmazynowej
kanapie, uważając na wcześniej wyprasowane ubranie.
- Wychodzisz gdzieś?
Mieliśmy oglądać filmy. – posmutniał i wskazał na stertę płyt oraz pełną miskę
pop-cornu.
- Mówiłam ci.
Koleżanka ma urodziny. – przypomniała i sięgnęła po garść kukurydzianej
przekąski.
- Zapomniałem. –
przyznał i powtórzył czynność Natalii. – O której wrócisz? Mogę zostać na noc? Siostra
zaprosiła koleżanki. – zapytał i posłał jej błagalne spojrzenie.
- Zgoda. Tylko
postaraj się niczego nie zniszczyć.
Pomarańcz
Zajmował całą, pomarańczową sofę
zakupioną całkiem nie dawno. Jego usta bez przerwy wykrzywione były w uśmiechu,
a chichot słyszalny na drugim końcu mieszkania. Kolejny raz oglądał ukochaną
komedie, która rozbawiała go, pomimo że niektóre sceny znał na pamięć.
Do pokoju wkroczyła Natalia. Zmusiła
go, aby podkulił nogi i usiadła na skraju kanapy. Przez moment wpatrywała się w
ekran, próbując zrozumieć z jaką produkcją ma do czynienia. Westchnęła, kiedy
rozpoznała ulubiony film Diego, którego sama nie znosiła.
- Zaraz zaczyna się
mój serial. – oznajmiła stanowczo. Wyrwała mu pilota, którego kurczowo trzymał
w dłoni i przełączyła kanał. Spotkała się z głośnym jękiem niezadowolenia i już
po chwili program z powrotem został zmieniony.
- Nie widzisz, że
oglądam? – zapytał rozdrażniony.
- Przecież doskonale
znasz zakończenie! – zawołała i przejęła władzę nad pilotem. Diego wystawił
język w jej stronę.
- Jak przegapisz jeden
odcinek z tysiąca to nic się nie stanie! – przystąpił do kontrataku. Prychnęła
i obrażona wyszła z pomieszczenia. Chłopak zdziwił się, że tak szybko dała za
wygraną, ale wzruszył tylko ramionami i ponownie skupił się na filmie.
Żółć
Z trzeciej szuflady od dołu, wmontowanej
do jej żółtego biurka, wyciągnęła plik różnokolorowych kartek. Położyła przed
sobą jedną z nich i chwyciła w prawą dłoń ołówek oklejony ozdobną taśmą. Zaczęła
prędko kreślić powyginane linie, aż powstało coś na kształt trawy. Następnie
wyrosła z niej łukowata łodyga. Pąk kwiatu, który nagryzmoliła kilka chwil
później, wyglądał bardzo efektownie. Płatki rośliny były drobne, wygięte w
jedną stronę, jakby narysowane przez najprawdziwszego artystę. Wśród sterty
różnokolorowych kredek, odnalazła jasnożółtą i pokryła tym kolorem każdy
płatek. Z niewiadomych przyczyn, kwiaty, które rysowała zwykle kolorowała na
żółto.
Zieleń
Siedziała na pomoście, któremu
brakowało kilku drewnianych belek i machała nogami tuż nad powierzchnią
zielonkawej wody. Diego zajmował miejsce obok i zajadał ogromnego loda, całego
w okropnie słodkiej polewie jabłkowej.
- Chcesz trochę? –
zapytał machając wafelkiem przed twarzą dziewczyny, brudząc przy tym jej
policzek. Poirytowana oczyściła się z zielonej mazi i złośliwie wytarła dłoń o
rękaw ulubionej kurtki Diego.
- Nie mogę. Jestem na
diecie. – wyjaśniła szybko.
- Od kiedy? Wczoraj
jedliśmy tort bezowy! – zaśmiał się na wspomnienie poprzedniego dnia. Wściekła
Natalka umorusana słodkim kremem to niezapomniany widok.
- Od dzisiaj. –
oznajmiła stanowczo i skrzywiła się, kiedy chłopak teatralnie oblizywał usta ze
śmietanowego przysmaku.
- W takim razie, sam
będę musiał zjeść resztę wczorajszego ciasta. – uznał z udawanym smutkiem.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że Natka ma obsesję na punkcie bezy i gdyby
mogła, jadłaby ją codziennie. Ona tylko fuknęła i obrażona założyła ręce na
piersi. Diego zaśmiał się i objął ją ramieniem.
Błękit
Wcisnęła lodowate dłonie do
futerkowych kieszeni i zacisnęła palce u zmarzniętych stóp. Para znoszonych,
błękitnych łyżew dyndała przy prawym boku, raniąc ją w udo. Dreptała ledwo
widoczną pomiędzy zaspami białego puchu ścieżką. Obrała sobie za cel starą,
jasnoniebieską ławkę na końcu dróżki.
Chyba jako jedyna uratowała się od wszechobecnego śniegu. Kiedy znajdowała się
już przy niej, usiadła i podkuliła kolana pod brodę. Co kilka chwil grupa
dzieci bawiących się kilka metrów dalej celowała w nią różnokształtnymi kulkami
z niekoniecznie czystego puchu. Fuknęła, kiedy jedna ze śnieżek otarła się o
jej zziębnięty. Po raz kolejny rozejrzała się i zawiedziona stwierdziła, że na
horyzoncie nadal ani śladu Diego. Nie zdziwiło jej to. Spotkania, na które
się nie spóźniał były rzadkością.
- Już jestem! –
usłyszała za sobą. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała zdyszanego chłopaka.
Włosy miał w nieładzie, płaszcz nie zapięty, a sznurówki sunęły po brudnym
chodniku.
- Myślałam, że się nie
doczekam. – stwierdziła i poklepała miejsce obok siebie. Brunet uspokoił oddech
i usiadł.
- Co dzisiaj robimy? –
zapytał nagle i zaczął bawić się kawałkiem drewna odstającego od ławki.
- Mieliśmy iść na
łyżwy, ale nigdzie nie widzę twoich. – przypomniała i teatralnie zajrzała pod
ławkę w poszukiwaniu łyżew przyjaciela.
- Na śmierć
zapomniałem! – zawołał i uderzył się otwartą dłonią w czoło. Natalka zaśmiała
się tylko z krótkiej pamięci Diego i zamiast zaplanowanej rozrywki zaproponowała
wspólny spacer. W ramach zadośćuczynienia chłopak musiał przez całą drogę
trzymać łyżwy dziewczyny.
Granat
Obydwoje opadali z sił od kilkunastu
minut targając kartony po schodach, które zdawały się nie mieć końca. Jak na
złość, winda popsuła się akurat w dzień, kiedy się wprowadzali, a uparty Daniel uznał, że przeniesie wszystko
sam i nie potrzebuje nikogo do pomocy.
- Na którym piętrze
mieszkamy? – zapytał wykończony i na moment postawił kartony na ziemi,
pozwalając sobie na chwilę odpoczynku.
- Ósmym. – oznajmiła i
sama przystanęła na moment. Oparła się o ścianę w ohydnym, granatowym, lekko
wyblakłym kolorze.
- Jeszcze tylko trzy.
– pocieszył się, spoglądając na piątkę namalowaną obok niedziałającej widny.
- I kilkadziesiąt
pudeł w samochodzie. – nadmieniła, co wywołało głośne westchnienie Diego.
- Przypomnij mi, żeby
następnym razem kogoś do tego wynająć. – polecił, walcząc z kolejną grupą
stopni.
- Będę pamiętać. –
stwierdziła i również kontynuowała pozornie nie kończącą się wędrówkę.
Fiolet
Leżała na dawno nie koszonym trawniku
i śmiała się do grupy różnorakich, fioletowych kwiatów. Ciemne loki wplątały
się w źdźbła trawy, a sukienka zamokła od rosy. Wyciągnęła dłoń w stronę Diego, który znajdował się obok i splotła ich palce. Chłopak muskał dłonią
drobnego dmuchawca i przekręcił głowę w jej stronę, uśmiechając się słodko.
- Dziwnie wyglądamy. –
uznała śmiejąc się cicho. Zaczęła skubać kwiat rosnący tuż przy jej prawej
dłoni. Chłopak zaśmiał się i skinieniem głowy przyznał jej rację.
- Nie ważne. –
stwierdził i wtulił twarz w jej czarne włosy.
- Ludzie się patrzą. –
ustaliła i podniosła się do pozycji siedzącej. Diego zawtórował jej i ponownie
zachichotał.
- Nie przejmuj się. –
wypowiedział i ponownie opadł na ziemię, ciągnąc ze sobą Natalkę.
Witam
wszystkich bardzo serdecznie! Dawno mnie tu nie było, prawda? Wybaczcie, ale
zostałam przymuszona do napisania tej miniaturki, więc nie mogłam pracować nad
rozdziałem. Właściwie, sama zaproponowałam, że ją napiszę, ale to było kupę
czasu temu i nie sądziłam, że sprawi mi to taką trudność. To coś u góry
przerodziło się z mega smutnej historii w takie sobie mega wesołe życie Natki i
Diego. Uznałam, że jak wyślę mojej polonistce coś mega depresyjnego to jeszcze
mnie wyśle na jakąś terapie czy coś. No ale nie martwcie się! Tamta historia
też prędzej czy później się pojawi.
Tego
co powstało jestem dosyć zadowolona i uważam niektóre fragmenty za bardzo udane
(szczególnie zieleń, błękit i początki czerwieni). Dawno nie pracowałam nad
czymś tak intensywnie. Miałam na to zaledwie jakieś dwa tygodnie, a po drodze
jeszcze pojawił się wyjazd, o którym też musiałam coś napisać. Przynajmniej
miałam jakąś mobilizację i nie musieliście na tę miniaturkę czekać wiecznie.
Na
komentarze nie odpowiadam, bo jestem naprawdę zmęczona, a nie chcę pisać głupot.
Po prostu bardzo wam dziękuję i liczę na więcej. :-)
A
PS: Wybaczcie, jeśli gdzieś zamiast 'Diego' wkradło się 'Daniel'. Violettowej historii szkole nie pokarzę. :-)