W dedykacji dla Fantaseando
Rozdział
dziesiąty: Aniołek
Fran
i Sebastian zjawili się w domu państwa Havez punktualnie o szóstej.
Federico wyraźnie ucieszył się na dźwięk dzwonka, siedząca na
puchatym fotelu Ludmiła chyba się przestraszyła, bo uciekła po
schodach na górę, a Angie w podskokach ruszyła w stronę wejścia,
aby wpuścić do gości do środka.
-Wchodźcie!
- zawołała wesoło i uśmiechnęła się szeroko do przybyszy.
Federico aż skrzywił się słysząc ten okrzyk. Nienawidził tej
pozytywnej energii kobiety. Sprawiała wrażenie jakoś dziwnie
sztucznej czy wymuszonej. - A więc ty jesteś ta słynna Francesca.
- uznała i poklepała Włoszkę ramieniu. Sebastian zaśmiał się
na to głośno, a Fran zgromiła go wzrokiem. Już się
przyzwyczaiła, że większość osób nowych w ich otoczeniu uznaje
ją i Federico za zakochanych. Zaobserwowała też, że szybko
zmieniają zdanie. Oczywiście jeśli nie liczyć babci Federico, z
którą za się od dobrych kilku lat. Do tej pory kiedy się z nią
widzi,- zostaje zasypana milionem pytań z cyklu "To udało ci
się w końcu uwieść tego mojego wnuczka?" bądź, bardziej
ekstremalnie, "Czy ja się doczekam tych prawnuków?"
-
Najwyraźniej. - odpowiedziała i również uśmiechnęła się do
kobiety. Razem z ciągle chichoczącym Sebastianem, udali się do
salonu i usiedli na kanapie obok Federico.
- To kiedy ślub, kochanieńcy? - zapytał Sebastian,
udając babcię Fede, za co oberwał od Francesci otwartą dłonią w
ramię.
- Nie wiem, ale ty nie zostaniesz na niego zaproszony.
- zażartowała dziewczyna na co Seba teatralnie posmutniał i
odwrócił się do pozostałych plecami.
- O! Jesteście już. - usłyszeli z kuchni wołanie
pani Haven. Wcale nie zdziwiło jej to, że jej syn i jego
przyjaciółka zwijają się ze śmiechu, a Sebastian wygląda na
śmiertelnie obrażonego. Chwilę potem Angie krzyknęła na Ludmiłę,
żeby szybko schodziła na kolacje. Seba z Francescą zostali
posadzeni przy stole, a Federico zagoniony do kuchni. Angie chyba też
chciała pomóc gotować, ale Monica wygoniła ją do salonu, więc
kobieta zajęła miejsce obok młodzieży. Przez chwilę jeszcze
wypytywała Włoszkę o jej relacje z Federico, a kiedy ta próbowała
jej tłumaczyć, że nie są dla siebie niczym więcej, niż
przyjaciółki, Angie uznała, że nie da się nabrać na takie
wymówki. Sebastian tylko śmiał się pod nosem z zaistniałej
sytuacji. Szepnął coś do ucha Francesci, a ta zachichotała
cichutko.
- No tak, teraz już wszystko rozumiem. - stwierdziła,
a kiedy do Meksykanina dotarł sens jej słów, wytrzeszczył szeroko
oczy i zaczął zaprzeczać, energicznie wymachując przy tym rękami.
Teraz to Francesca roześmiała się widząc jego zachowanie i
dołączył do niej stłumiony chichot Włocha, który zapewne
słyszał całą sytuację z kuchni.
Głośne rozmowy i śmiechy przerwała, pozornie nic
nie robiąc, Ludmiła. Z gracją schodziła po alabastrowych
schodach, patrząc uważnie pod nogi, żeby tym razem niczego nie
zrzucić. Pierwszy zauważył ją Sebstian, który momentalnie
przerwał swój wywód i bezwiednie rozchylił usta. Dziewczyna
odwrócona była do niego tyłem, więc nie widział jej twarzy, ale
doskonale pamiętał te aksamitne, blond loki, smukłe i długie nogi
odziane aktualnie tylko w króciutkie, materiałowe spodenki w
fantazyjne wzory. Odwróciła się i znieruchomiała, kiedy napotkała
wzrokiem na zielonkawe tęczówki. Jego włosy były delikatnie
rozczochrane, jak wtedy, gdy ostatni raz go widziała, a jasny
podkoszulek opinał jego mięśnie, na których widok Ludmiła aż
zaparło dech w piersiach. Obydwoje mieli wrażenie, że wzrok
wszystkich w pomieszczeniu skupił się właśnie na nich.
- To jest właśnie Ludmiła. - Federico przerwał
niezręczną ciszę, ale nikt nie odpowiedział na jego stwierdzenie.
Blondynka poprawiła nerwowo opadające na ramiona włosy, a
Sebastian ocknął się z transu i chyba uśmiechnął się
nieznacznie.
- No to siadamy do stołu! - zawołała mama Włocha,
chcąc rozładować atmosferę. Wszyscy posłusznie zajęli miejsca,
a gospodyni rozlała do misek gorącą zupę.
- Seba, Ludmiła, zdradzicie nam wreszcie skąd się
znacie, bo chyba wszystkich nas zżera ciekawość? - odezwał się
nagle pan Havez, a wymieniona dwójka spojrzała na siebie niepewnie.
- Poznaliśmy się na jednym z konkursów. -
wytłumaczył szybko Sebastian i wbił wzrok w ciemne, zakurzone
tenisówki.
- Na tym, z którego wróciłeś taki rozmarzony? -
zawołała wyraźnie podekscytowana Francesca. Państwo Havez chyba
podzielali jej entuzjazm. Federico wydawał się jakiś zmieszany, a
Angie lustrowała wzrokiem biednego Sebastiana, który najchętniej
zapadłby się pod ziemię.
- Tak, właśnie na tym. - odpowiedział zażenowany, a
Włoszka klasnęła w ręce zadowolona. Monica delikatnie się
uśmiechnęła i szepnęła mężowi coś o młodzieńczej miłości,
a Ludmiła słysząc to, poczuła, że jeszcze szybciej i boleśniej
spala się ze wstydu.
- Czyli macie wspólną pasję. Bo podejrzewam, że ty
też malujesz – zauważyła Angie zupełnie bez emocji, a Lu i
Sebastian pokiwali delikatnie głowami.
- Ludmiła, jesteś artystką? Może pokażesz jakieś
swoje prace? - zaproponowała ochoczo Fran zajadając się ciastem,
które chwilę temu mama Federa położyła na środku stołu.
Musiała ciężko zastanawiać się czy najpierw skosztować
jasnoczerwonego ciasta w białej polewie, które bardzo ją
ciekawiło, bo jeszcze nigdy nie widziała, żeby pani Havez upiekła
coś podobnego, czy zabrać się za jej ukochanego piernika z dżemem
wiśniowym i karmelową polewą. W końcu zwyciężył piernik.
Lu nie dopowiedziała na pytanie. Być może było to
odrobinę niegrzeczne, ale zupełnie nie wiedziała jak powinna
postąpić. Wprawdzie zabrała ze sobą swój szkicownik i kilka
obrazów, a jej odrobinę próżna natura domagała się chociaż krótkiej chwili uwagi, ale w obecnej sytuacji czuła, że musiałaby
odpowiadać na więcej krępujących pytań.
- No dawaj Lu, przecież jesteś bardzo utalentowana. -
szepnął tak aby usłyszała go tylko blondynka siedząca obok. Na
jej usta wkradł się nieznaczny uśmiech.
- Może kiedy indziej. - odezwała się w końcu, a
Sebastain posmutniał delikatnie. Mama dziewczyny była mocno
zdziwiona, że jej córka nie wykorzystała okazji, żeby pochwalić
się swoimi zdolnościami. Obserwowała, że odkąd się
przeprowadziły, Lu wydaje się jakoś dziwnie zgaszona. Nigdy nie
była gadułą, ale Angie doskonale wiedziała, że uwielbia być w
centrum uwagi.
- To może ty Seba pochwalisz się nam czymś? -
zaproponowała młoda kobieta. Miała nadzieję, że jeśli chłopak
zacznie chwalić się swoimi dziełami, jej córka pójdzie w jego
ślady.
- Tak się składa, że nie noszę swoich obrazów
wszędzie ze sobą w kieszeni. - zażartował w odpowiedzi, a Angie
przyznała mu rację i zaczęła przekonywać, że następnym razem
powinien coś ze sobą zabrać.
-
A ty Fran, czym się interesujesz? - zwróciła się do Włoszki.
Dziewczyna ochoczo zaczęła opowiadać o swojej pasji. Wymieniała
tytuły powieści i opowiadań napisanych do poduszki i nawet
przytoczyła zapamiętane fragmenty niektórych z nich. Angie
zdradziła, że sama w młodości interesowała się literaturą, ale
jej pasja została stłumiona w biurze. Nawet Ludmiła była pod
wrażeniem słów wypowiadanych przez Francesce i uznała, że
dziewczyna ma prawdziwy talent. Podczas cytowania "Całkiem
innej bajki" Sebastian przyłączył się do przyjaciółki, bo
czytał to króciutkie opowiadanie już tyle razy, że niektóre
fragmenty znał na pamięć. Zdecydowanie była to ulubiona historia
autorstwa Włoszki.
Jedynie
Federico nie odzywał się cały ten czas. Sebastianowi wydał się
jakiś nieswój, a Franacesca tak się przejęła jego dziwnym
zachowaniem, że co chwile szturchała go pod stołem, żeby się
rozchmurzył. Nie uszło to uwadze Angie, która z pewnością miała
już o Włoszce wyrobione niezbyt pozytywne zdanie. W jej mniemianiu
dziewczyna startowała do dwóch chłopaków na raz. Cóż, dla
niektórych ludzi przyjaźń damsko-męska po prostu nie istnieje.
###
Leżeli
w trójkę na ciasnawym materacu w pokoju Federico i wcinali ostatnią
paczkę czekoladowych herbatników, którą znaleźli przygniecioną w
szafce przez słodką chałwę. Francesca z była zgiantana z
obydwóch stron, Sebastian co chwilę zsuwał się na ziemię, a
policzek Fede był przyklejony do chłodnej, jasnoszarej ściany.
Koronkowy rękaw granatowej sukienki brunetki, uwierał Sebastiana w
lewe ramie, a na każdym razem kiedy jej srebrnoszara bransoletka ocierała się o Włocha, czuł nieprzyjemny chłód. Obiecali, że
spędzą trochę czasu z Ludmiłą, lepiej ją poznają, ale
dziewczyna zniknęła w swoim pokoju tłumacząc, że musi pilnie coś
załatwić, więc przyjaciele jak zwykle zamknęli się w pokoju i
rozmawiali o wszystkim co tylko przyszło im do głowy. Od ostatniego
skandalu w świecie celebrytów przez przepis na smacznie wyglądające ciasto odnaleziony w jakiejś gazetce, aż po problemy
i zmartwienia ich samych.
-
Chłopaki, poznałam kogoś. - wyszeptała nagle Francesca,
przerywając dyskusję o ostatnim meczu piłki nożnej, który razem
oglądali. Dziewczyna była wyjątkowo obeznana w tych sprawach. Od
kilku lat była zmuszana do przeżywania z przyjaciółmi
ważniejszych spotkań. Jako jenda z nielicznych kobiet wiedziała
kiedy występuje spalony i potrafiła rozpoznać większość znanych
piłkarzy.
-
Fajnie, ja też. Jakaś babcia zaczepiła mnie ostatnio w autobusie.
- zażartował Meksykanin, a Federico zaśmiał się bezgłośnie.
Francesca pokręciła z politowaniem głową. Nienawidziła kiedy
Sebastian żartował, a ona mówiła o czymś naprawdę poważnym.
-
Seba, mówię serio. Poznałam chłopaka. - powtórzyła poirytowana
i odgarnęła ze spoconego czoła kosmyk ciemno czarnych włosów.
-
Gdzie? - Federico, kiedy to mówił, chyba zachłysnął się
powietrzem. Popatrzył na przyjaciółkę uważnie, wyczekując
odpowiedzi.
- Na
czacie. - wyjaśniła cichutko, niepewnie. Potrafiła przewidzieć
reakcję chłopaków. Odkąd tyko zaczęła się interesować płcią
przeciwną, odstraszali każdego chłopaka, który tylko próbował
się do nich zbliżyć. Zwykle wystarczyło tylko delikatnie objęcie
ramieniem czy pocałunek w policzek, ale kilka razy zdarzyło się
nawet, że któryś z nich przedstawiał ją jako swoją dziewczynę.
Nie miała starszego brata, ale mogła przewidzieć, że zachowywałby
się podobnie.
-
Co? - zapytali chórkiem. Sebastian zmarszczył zabawnie nos, a Feder
wytrzeszczył oczy i chyba na chwilę zapomniał o oddechu.
- Na
czacie. Taki komunikator internetowy. Piszesz z ludźmi, oni piszą z
tobą. - warknęła sarkastycznie.
-
Jak ma na imię? - zapytał Włoch. I on, i Sebastian byli wyjątkowo
spokojni. Fran speszyło odrobinę ich zachowanie. Bardziej
spodziewała się, że przeszukają cały świat, żeby tylko go
znaleźć i boleśnie pobić. Dziewczyna długo zastanawiała się
nad odpowiedzą na to pozornie oczywiste pytanie. Nie przypominała
sobie żeby chłopak kiedykolwiek jej się przedstawiał. Zawsze
nazywała go po prostu Aniołkiem, a on mówił na nią Szczęście.
-
Właściwie to... - zaczęła ale głos się jej załamał.
Odchrząknęła chicho, a chłopaki wyraźnie się niecierpliwili. -
...nie znam jego imienia. - dokończyła prawie szeptem. Starała się
nie słuchać kazania Federico, który tłumaczył, że to
niebezpieczne rozmaiwiać przez internet z obcymi. Sebastian wysnuł,
że ten Aniołek jest zapewne jakimś podstarzałym oblechem, który
tylko chce ją wykorzystać. Francesca cały ten czas próbowała się
skupić na tym, jak przyjemnie pisało jej się z tym chłopakiem,
ile razy poprawił jej humor. Mimo to w głębi duszy wiedziała, że
mają rację. W ogóle nie powinna nawiązywać tej znajomości. Tyle
razy rodzice potarzali jej, że to niebezpieczne. Często śmiała
się z dziewczyn, które padły ofiarą internetowych oszustów, a
teraz sama naraziła się na takie niebezpieczeństwo.
-
Powinnaś się z nim spotkać. - stwierdził nagle Sebastian.
Pozostała dwójka spojrzała na niego zupełnie jak na wariata.
Chwilę temu przekonywał Fran, że powinna zakończyć tę
znajomość, a teraz namawia ją na coś zupełnie odwrotnego. - Nic
nie rozumiecie. Zaproś nas do naszej kawiarni. Gdyby coś się
działo, ja i Fede będziemy na miejscu. - wytłumaczył widząc
zdziwione miny przyjaciół. Francesca uznała, że to wcale nie był
głupi pomysł. Gdyby Aniołek okazał się kompletnym szaleńcem,
przyjeciele będą mogli jej pomóc.
- No
dobrze, napiszę do niego wieczorem. - zgodziła się. Już układała
w myślach jakich dokładnie słów użyje zapraszając go. Nie
wiedziała nawet gdzie mieszka i czy będzie w stanie przyjechać do
Buenos Aires. Informacja na komunikatorze brzmiała; "Gdzieś
daleko". Nie dziwiło jej to. Ona sama wpisała; "Za
górami, za lasami...". Zastanawiała się też czy chłopak
odbierze to bardziej jako propozyjce randki czy może zwykłego,
przyjacielskiego spotkania. Kolejne wątpliwości pojawiły się
kiedy wyobraziła sobie całe zajście. Federico z Sebstianem z
pewnością będą co kilka minut podchodzić do ich stolika i pytać
czy z na pewno nic im nie potrzeba albo specjalnie pomylą zamówienie
Aniołka. Już to przerabiała, kilka lat temu z niejakim Tomasem. Po
wypiciu kawy z pomarańczą, na którą miał uczulenie, nigdy więcej
się do niej nie odezwał. Pozostało jej tylko modlić się, że jej
przyjaciele wydorośleli przez te kilka miesięcy.
###
Soullless_Angel:
Cześć.
Nie
odpisywała długo. Nie zdziwiło go to Ostatnio aktywna była kilka
godzin temu. Przynajmniej miał dużo czasu, żeby zastanowić się
co jej powie. Może to nie poważne, żeby zwierzać się
teoretycznie obcej dziewczynie, ale jakaś nieznana siła kazała mu
to zrobić.
Happiness1313:
Cześć Aniołku.
Znowu go
tak nazwała. Uśmiechnął się mimowolnie. Wtedy przypominał
sobie, że kiedy ona mu się przedstawiała, nie zrobił tego samego.
Przez moment chciał nadrobić to teraz, ale chyba wystraszył się,
że zacznie się do niego zwracać po imieniu, a wiedział, że
brakowałoby mu tego uroczego zdrobnienia.
Happiness1313:
Wiesz, nigdy cię o to nie pytałam, dlaczego nie masz duszy?
Zaskoczyła
go. Kompletnie nie wiedział co powinien uczynić. Przez moment
pomyślał, że skoro i tak napisał do niej z zamieram wyjawienia
kilku swoich trosk i tajemnic, to mógłby też zdradzić, że czuje
się pusty i wykorzystywany przez wszystko dookoła. Przez moment
zapragnął jej napisać, że jest zły na siebie, że nigdy nie
potrafi postawić na swoim i pozwala innym kontrolować swoje
decyzje. Zamiast tego od dobrych kilku minut tkwił z palcami
zawieszonymi nad zakurzoną klawiaturą
Francesca
czuła, że to odpowiedni moment żeby go zaprosić. Chociaż,
właściwie chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Pomimo tego,
że wcześniej ułożyła sobie w głowie jakich dokładnie słów
użyje, to obecnie wydały jej się one śmiesznie głupie. Obawiała,
że chłopak uza ją z nachalną, a na wiadomość, że ustaliła już
miejsce spotkania, stwierdzi, że ma za duże wymagania.
Wreszcie
zorientowała się, że od parunastu minut żadne z nich nie napisało
nawet słowa. Zadała sobię sprawę, że Aniołek zignorował jej
pytanie.
Happiness1313:
Wiesz co, Aniołku, tak sobie pomyślałam, że moglibyśmy się
kiedyś spotkać. No wiesz, twarzą w twarz, bez dzielącego nas
ekranu.
Napisała
pod wpływem impulsu. Szybko pożałowała, że opcja "Usuń
wiadomość" wcale nie spowoduje, że to co napisała zniknie
bezpowrotnie.
Soulless_Angel:
Pewnie, czemu nie.
Nie
wiedział czy to za sprawą tego rozczulającego "Aniołku",
którego ponownie użyła czy może fakt, że nie odpisał na żadną
z jej wiadomości, a ona ciągle się nie nie wylogowała, tak na
niego wpłynął, ale zgodził się.
Happiness1313:
Świetnie. :) Znasz "Kawiarnie pod różą" w Buenos?
Soulless_Angel:
Co za zbieg okoliczności! Pracuję tam.
Wylogowała
się.
No
i mamy dziesiątkę. Pisałam go bardzo długo, wiele razy poprawiałam, ale to chyba przez to, że miałam na niego więcej czasu. Właściwie, napisany był już tydzień temu, ale z powodu mojego wyjazdu, nie mogłam go opublikować, a takie ślęczenie nad skończonym rozdziałem spowodowało, że zmieniałam coś duuuużo razy. Ogólnie, jestem dosyć zadowolona. Jedynie ostatni fragment trochę bym jeszcze pozmieniała, ale za każdym razem miałam wrażenie, że wychodziło jeszcze gorzej, więc pozostałam przy pierwotnej wersji. Chciałam was jeszcze przeprosić za akapity. Nigdy nie ogarnę tego dziadostwa.
A